czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 4

- To wszystko, co się teraz wydarzyło, było dosyć... osobliwe. - powiedziała ostrożnie Ginny, klepiąc Neville'a lekko po ramieniu. Chłopak nie zareagował; ciągle szeptał do ciała Hanny, która rzucała na niego spojrzenia przymglonych oczu. Harry w tamtym momencie bardzo współczuł Nevillowi. Wiedział jak to jest - stracić kogoś ważnego. Hermiona ścisnęła lekko Neville'a za rękę. Nagle powóz stanął.
- Chyba jesteśmy na miejscu. W Hogwarcie. - szepnęła Ginny, otwierając drzwi powozu. Wszyscy już powychodzili i kierowali się w stronę zamku.
- Idźcie, idźcie - ponagliła Harry'ego, Hermionę, Rona i Lunę rudowłosa - Ja z nim zostanę. Przyjaciele wyszli z powozu zerkając co jakiś czas za siebie, na Ginny i Neville'a.
- Jeny. Biedny Neville. Taka katastrofa... - Ron potrząsnął swoją rudą czupryną. Luna nagle przystanęła.
- A gdzie jest Sophie? - odezwała się. Hermiona gwałtownie stanęła.
- Sophie! - krzyknęła uderzając się w czoło - Zupełnie o niej zapomnieliśmy!
- W dodatku ty jako prefekt. - zauważył Ronald.
- Ron! - krzyknęła brunetka - Ty też jesteś prefektem i też powinieneś na nią uważać!
Rudowłosy odburknął coś w odpowiedzi i cały się zaczerwienił. Hermiona jednak nie przestała panikować. Harry'emu w sumie zabawnie było patrzeć na dziewczynę, która coraz szybciej zmierzała w stronę szkoły złorzecząc i ciągnąc za sobą kufer. Harry ledwo ją dogonił.
- Hermiono! Poczekaj, przecież nagle jej nie zauważysz! Jest tu za dużo ludzi i...
Chłopak jednak nie zdążył dokończyć, ponieważ stanęli w parze przed woźnym Hogwartu - Filchem. Mężczyzna uśmiechnął się złowieszczo, odsłaniając rząd żółtych, nadpsutych zębów.
- Potter i Granger! Świetnie się składa!
- Dzień dobry. - odburknął Harry. Hermiona skinęła głową. Filch jednak, bez dalszych ceregieli, zaczął ich przeszukiwać długim, lekko przypominającym różdżkę sprzętem, który delikatnie pikał.
- Co to jest?! - krzyknął oburzony Harry, gdy sprzęt zbliżył się niebezpiecznie do rozporka w jego spodniach. Woźny już otwierał buzię, by odkrzyknąć, gdy nagle zauważyli wściekle różową czuprynę.
- Nowe środki bezpieczeństwa w Hogwarcie. No wiesz Harry, na te wszystkie czarnomagiczne ustrojstwa.
- Tonks!
Rozpromieniona Hermiona rzuciła się kobiecie na szyję. Nimfadora uśmiechnęła się lekko.
- Ciebie też dobrze widzieć, Hermiono.
Harry uśmiechnął się szeroko.
- Co cię tu sprowadza? - spytał.
- Nie tylko mnie. Jest tu teraz wiele innych aurorów. Dumbledore bardzo dba teraz o bezpieczeństwo uczniów. Zwłaszcza po tym co się wydarzyło w Ministerstwie. - to mówiąc spojrzała znacząco na Harry'ego. - Ale - kontynuowała - powinniśmy się już stąd zabrać, pan Filch ma jeszcze dużo uczniów do przeszukania. Chodźcie, odprowadzę was.
- Nareszcie. - odburknął woźny i gestem zaprosił do siebie Rona oraz Lunę. Harry zdążył jeszcze usłyszeć ich żywą kłótnię na temat Żygulek Truskawkowych z Dowcipów Weasleyów.
- A więc - zaczęła Hermiona, zwracając się do Nimfadory - Wytłumacz nam dokładniej o co chodzi z tą ochroną.
Tonks odetchnęła, na co Harry wrócił do rzeczywistości i także zaczął słuchać.
- Głównie chodzi o Sami-Wiecie-Kogo. Teraz odradza się i rośnie w siłę bardziej niż kiedykolwiek. Wiecie, że zawalił się most w Londynie? Mugole stwierdzili, że to przez ostatnie huragany, jednak chyba wszyscy wiemy, że prawda jest inna. - Tonks spojrzała poważnie na Harry'ego.
- Voldemort to spowodował?! - wykrzyknął Harry. Nimfadora wzdrygnęła się na dźwięk imienia czarnoksiężnika.
- Och, Tonks, to tylko imię. Kontynuuj. - zachęciła ją Hermiona.
- Tak. Sami-Wiecie-Kto to spowodował, wraz z grupką najbardziej zaufanych Śmierciożerców. Lecz jak dobrze wiecie - tym razem bez Lucjusza. Chociaż chyba jednak lepiej jest mu obecnie w Azkabanie, niż gdyby miał stanąć przed Samym-Wiecie-Kim. W jego oczach stracił wiele... och!
Tonks gwałtownie przerwała wpadając na kogoś.
- Przepraszam Nimfadoro.
Lupin otrzepał się, wstając z podłogi i podał kobiecie rękę. Tonks lekko się zarumieniła.
- Harry! Hermiono! Jak dobrze was widzieć, naprawdę.
- Lupin! Myśleliśmy, że już nie wrócisz. - krzyknęła rozradowana Hermiona.
- Och, cóż, powiedzmy że jestem tu również ze względu bezpieczeństwa. Jednak w odróżnieniu od innych, tylko chwilowo.
- Co to znaczy: "chwilowo"? - spytał Harry, poprawiając okulary. Lupin ciężko westchnął.
- Może powiem wam innym razem, sądzę że to dłuższa historia. Poza tym Wielka Uczta wam zaraz umknie! Pospieszcie się lepiej. Do zobaczenia!
Mężczyzna pomachał im jeszcze dłonią i odszedł w stronę wyjścia. Tonks spojrzała tęsknie za zamykającymi się drzwiami.
- Tonks? My chyba już pójdziemy na ucztę. Nietaktem byłoby się spóźnić. - oznajmiła Hermiona. Kobieta otrząsnęła się.
- Co? A tak, jasne, idźcie, idźcie.
Gdy Harry wraz z Hermioną wkroczyli do Wielkiej Sali, od razu opanowały ich głośne rozmowy. Dziewczyna westchnęła głęboko.
- Prawie się spóźniliście na ucztę! - wykrzyczał z wyrzutem Ron, podbiegając do nich. - Przez to, że was nie było sam musiałem odnaleźć Sophie i spędzić czas z tą wariatką, Pomyluną! Ach, no i przegapiliście przemowę tiary!
- Sophie! Znalazłeś ją? Gdzie? - Hermiona od razu zaczęła panikować. No tak, inaczej nie byłaby Hermioną, pomyślał Harry.
- W towarzystwie Malfoya. Biedulka przez przypadek skończyła z nim w jednym powozie. - odparł nadal obrażony rudzielec - A teraz odpowiedz na moje pytanie. Gdzie wy byliście?
- Poszliśmy z Tonks, która opowiadała nam o wielu sprawach w świecie czarodziejów. - zaczęła Hermiona, gdy szli do stołu. - Na przykład o tym, że Voldemort...
- Rośnie w siłę. - dokończył Harry. Ron na początku wzdrygnął się (na co Hermiona przewróciła oczami), po czym przetarł oczy z niedowierzaniem (na co Hermiona również przewróciła oczami.)
- Jak to? Znaczy, no pamiętam co się stało w Ministerstwie, ale że... Sami-Wiecie-Kto miałby rosnąć w siłę? Myślałem, że zajmie mu to wiele lat!
- My również tak myśleliśmy - przytaknęła Hermiona - Ale są niezbite dowody. Niedawno wraz z grupką najbardziej zaufanych Śmierciożerców... - przystanęła na chwilę i uśmiechnęła się do idącej profesor Sprout. - Wybrał się do Londynu i zniszczyli most. Zmarli Mugole ale i również wiele czarodziei. No oczywiście, oprócz tych co spędzają teraz czas w Azkabanie. Chociaż myślę, że oni mają teraz nawet lepiej, że tam są, niż mieliby odpowiadać teraz przed Voldemortem... Ron przestań! No i poza tym, w y r a ź n i e widać, że wszędzie są wzmożone środki bezpieczeństwa.
Hermiona natychmiast ucichła, gdy tylko dyrektor wkroczył na swoje miejsce. Parę osób jeszcze coś poszeptywało, jednak pod czujnym okiem Dumbledore'a ucichło.
- Cieszę się, że znowu was wszystkich widzę. Prawie, że w komplecie. Jak już pewnie wielu z was zauważyło - tu spojrzał znacząco na Harry'ego i Hermionę - Aurorzy błąkają się po całym zamku. Jest to koniecznie konieczne. Ale, moi drodzy!, nie martwcie się. Hogwart jest teraz najbezpieczniejszym miejscem w jakim możecie się znaleźć. Och, no i oczywiście chciałbym powiedzieć, że dołączyła do nas nowa uczennica - Sophie Winterfall, która została przydzielona do Gryffindoru. - po stronie Grynonów rozległy się głośne oklaski. - Jest na szóstym roku i mam nadzieję, że jej rówieśnicy polubią ją i zaakceptują! No i jeszcze oczywiście przedstawię wam nowego nauczyciela eliksirów! Oto profesor Iris Humpfdown. - po Sali dały się słychać szmery. Dumbledore popatrzył na wszystkich. - Tak, moi drodzy, tak. Obronę przed czarną magią poprowadzi w tym roku profesor Snape. - Slytherin zaczął dziko klaskać i gwizdać, natomiast uczniowie innych domów wpatrywali się w dyrektora z niedowierzaniem. - No już, spokojnie! Za chwilę opiekunowie domów przejdą się po stołach i rozdadzą wam plany lekcji oraz przekażą ciekawe informacje. - tu dyrektor mrugnął. - A teraz: pałaszujcie!
- No wreszcie - jęknął Ron - przez to całe niebezpieczeństwo chorobliwie zgłodniałem.
Harry parsknął śmiechem, natomiast Hermiona spojrzała na Weasleya z dezaprobatą. Po chwili wszyscy zaczęli jeść przygotowane przez skrzaty pyszności.
- Potter.
Harry wzdrygnął się, na dźwięk swojego nazwiska, po czym odwrócił. Stała za nim profesor McGonagall z uśmiechem na ustach.
- Chciałabym Cię powiadomić, iż zostałeś nowym kapitanem drużyny quidditcha! Gratulację. Pamiętaj o sprawdzianach, na nową drużynę. O, a tu masz swój plan lekcji.
- Dziękuję pani profesor. - odparł Harry i chwycił w dłonie świstek pergaminu. McGonagall w tym czasie przeszła już do Rona. Obrona przed czrną magią, zaklęcia, zielarstwo, transmutacja i... eliksiry?
- Pani profesor! - zawołał jeszcze Harry, gdy Minerva była przy Hermionie. - Czemu chodzę na eliksiry?
- Ponieważ profesora Snape'a zadowalał Wybitny, natomiast profesor Humpfdown zadowala się tylko powyżej oczekiwań.
- Och. Dobrze, dziękuję.
Harry jeszcze raz przejrzał swój plan. W sumie nie było aż tak źle, jedynie dobijały go dwie godziny eliksirów pod rząd w piątek wieczorem, jednak nie powinno być tak źle z innym nauczycielem. A może nie? Gdy McGonagall odeszła trochę dalej Hagrid wesoło pomachał swoim młodym przyjaciołom.
- O nie - jęknęli wszyscy jednocześnie.
- Wy też nie wybraliście opieki nad magicznymi stworzeniami? - spytała zmartwiona Hermiona. Obydwoje z chłopców potrząsnęli głowami.
- Niestety.
***
Sophie siedziała sztywno po przemowie dyrektora. Siedziała w otoczeniu zupełnie obcych jej Gryfonów, w dodatku wcześniej zmuszona była iść w towarzystwie tego idiotę Malfoya. Jakby tego było mało musiała pomóc Neville'owi i Ginny z tą całą Hanną, by wnieść ją do skrzydła szpitalnego, a następnie powiadomić jej rodziców. Szczerze jej współczuła. A tym bardziej Neville'owi. Lecz obecnie bardziej zamartwiała się tym, że się zgubiła. W pewnym sensie, oczywiście. Nie wie gdzie jest Hermiona, Ron, czy Harry. Świetnie. Nie miała nawet po tym wykańczającym, pierwszym dniu siły, by cokolwiek przełknąć. Siedziała, wpatrując się w talerz, aż usłyszała za sobą głos.
- Panno Winterfall? Mam tu pani plan lekcji.
- Och, tak, dziękuję pani profesor.
Dziewczyna chwyciła w ręce kawałek pergaminu. Transmutacja z Krukonami i Puchonami, Zaklęcia z Krukonami, Zielarstwo z Puchonami, opieka nad magicznymi stworzeniami z Krukonami...
- O nie - jęknęła cicho. Eliksiry i obrona przed czarną magią z ślizgonami. Czyli z Malfoyem. Dziewczyna przeklnęła się w duchu. Po co wybierała akurat t e przedmioty? Cholera, cholera, cholera, mruknęła, Najchętniej walnęłaby teraz głową w mur. I to parę razy. Patrzyła tępo w swój talerz, dopóki nie zobaczyła, że wiele osób już się podnosi.
- Czyżby był koniec uczty? - zapytała samą siebie.
- Trafiłaś w samo sedno.
Sophie odwróciła się gwałtownie. Za nią stała trupio-blada szesnastolatka o świdrujących czarnych oczach. Długie, proste, hebanowe włosy spływały miękko aż do pasa. Usta miały barwę krwistej czerwieni, co dawało jej niezwykły wygląd.
- Na co się tak gapisz? - mruknęła groźnie jeszcze bardziej świdrując ją spojrzeniem. Sophie skuliła się w sobie.
- Nie, nic, nic... Chwila, ty jesteś ze Slytherinu! - dziewczyna wskazała oskarżycielsko palcem na przyszywkę domu węża.
- No i co z tego. Ty jesteś za to ta nową Gryfonką. Prawda?
- No tak. Ale to jednak dziwne, że... odpowiedziałaś mi. Pomimo tego, że jesteś ze Slytherinu.
- Nie każdy wąż kąsa. Jestem Johanna. Johanna Smith.
- A moje imię chyba już znasz.
- Oczywiście, że tak, Sophie. - odparła dziewczyna.
- No. To widzimy się na eliksirach jutro. Do zobaczenia. - dopowiedziała Sophie machając Johannie na pożegnanie i dołączając do ogonka Gryfonów. Jednak ciągle czuła na sobie wzrok Ślizgonki.
---------------------------------------------------------------------------------------------------


trochę z opóźnieniem, ale jest, uwaga rozdział czwarty!

postanowiłam, że dołożę sobie jeszcze jedną panią, powitajcie Johannę!

mam nadzieję, że i ją polubicie, także zostawiam wam to w waszych rękach, hihi~~~~

no i pamiętajcie, że komentrze mnie bardzo, ale to BARDZO motywują!

yonyon~~

2 komentarze:

  1. Hej! Rozdział jest świetny. Biedny Neville, stracił Hannę, szkoda mi go. Mam nadzieję, że szybko się pozbiera. Nic dziwnego, że Dumbledore wzmocnił ochronę zamku, Voldemort rośnie. Ach no i Slytherin kontra Gryffindor. Ciekawa jestem tej nowej osoby, którą dołożyłaś, Johanny, jaką rolę odegra. O! Sophie nie trawi Malfoy'a. A może pomiędzy nimi coś będzie? Czyżby Tonks była zakochana w Lupinie? Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie gdzie również piszę o Harry'm Potterze. Pozdrawiam :)
    http://find-light-in-the-darkness.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń
  2. No powiem Ci, zaciekawiłaś mnie tym opowiadaniem, i mam nadzieję, że Wen będzie dopisywał ;) Nie mogę się już doczekać ! :) a ja Joanna.. zaintrygowałaś mnie ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy